Tylne koło od górala miałem w naprawie w Fogtbikes. Wylatała mi szprycha i zrobiła się "ósemka".  Jadąc po nie, pomyślałem wezmę na pakę samochodu rower i na miejscu je przykręcę. Gdy to uczyniłem od razu spod sklepu ruszyłem w trasę;-)

Najpierw wzdłuż jeziora Swarzędzkiego, dalej Doliną Cybiny, przez Uzarzewo dotarłem do Wierzenicy. Uczyniłem to drogą inną niż zazwyczaj. Był to słuszny wybór gdyż dzięki temu dowiedziałem się, że w tej niewielkiej miejscowości znajdują się ciekawe rzeczy o których wcześniej nie słyszałem. Np takie jak Aleja Filozofów czyli droga biegnąca do doliny rzeki Głównej przez leżące naprzeciw dworu Wzgórze Krasińskiego; zabytkowa karczma (dziś dom sołtysa); ruiny młyna oraz aleja kasztanowa. 

Następnie przez Mielno ale niestety nie te nad morzem dotarłem do podnóża Dziewiczej Góry. Pierwszy podjazd pod wieże był słaby w moim wykonaniu. Zmęczyłem się bardzo, musiałem odsapnąć będąc już na szczycie. Za to zjazd to wielka frajda, można poszaleć;-) Drugi podjazd zdecydowanie lepszy, za to przy zjeździe na ostrym zakręcie o mało co się nie wyglebłem.
Miałem ochotę na trzeci podjazd, ale obiecałem żonie małe zakupy więc musiałem wrócić do Swaja przed zamknięciem marketów. 

Między Kicinem a Mechowem znajduje się aleja pełna drzew czereśniowych. Drzewa te od dołu wszystkie były ośrupane, ale wyżej nadal znajdowało się pełno czereśni. Więc wszedłem na drzewo i tak się najadłem, że to cud, że mnie brzuch nie rozbolał;-) Będąc ponownie w Swarzędzu postanowiłem objechać znów jezioro, tym razem od strony Zielińca. Jadę tak spokojnie i widzę w oddali jakąś znajomą postać. Zaczęła mi uciekać, ale dogoniłem ją. Okazało się, że był to mój imiennik czyli matswaj. Kręcą spokojnie pogadaliśmy w miłej atmosferze. Mateusz odprowadził mnie pod sam sklep gdzie miałem auto. Tam wspólna foteczka, przybita piąteczka i postanowienie, że trza się kiedyś spotkać na dłuższe kręcenie.
Pozdro Mordeczki;-)